|
Tak się jakoś złożyło, że nigdy nie byłem w Pradze,
tak popularnym miejscu wyjazdów Polaków. Postanowiłem naprawić to
niedopatrzenie i wraz z Sylwią wybraliśmy się do stolicy Czech na
"przedłużony weekend" od 3 do 5 sierpnia 2001. Wpierw chcieliśmy
jechać autobusem, ale okazało się, że z dwóch kursujących tam linii,
jedna
( Orbis ) nie jeździ w dogodne dla nas dni tygodnia, druga ( PKS ) ma już
zarezerwowane powroty do połowy sierpnia. Zdecydowaliśmy się wiec na
podróż koleją - bilet powrotny na kuszetkę 2 klasy kosztuje 290 zł.
Wyjechaliśmy wieczorem w czwartek, 2 sierpnia 2001. Podróż przebiegła
spokojnie, choć jedna z współpasażerek dużo opowiadała o ponoć
grasujących na tej trasie złodziejach ( miała nawet własne zamknięcie
rowerowe ). Mieliśmy wcześniej zarezerwowany hotel ( 00420 2 243 20 202
- mówią po polsku, albo www.hotel.cz
), jednak na dworcu w jednym z licznych "kantorków" znaleźliśmy
nocleg o o połowę taniej ( dwójka, wspólne łazienki, 300 Kc od osoby,
1 zł ÷ 9 Kc ). Spaliśmy w akademiku, niedaleko stacji metra Pavlova,
w centrum miasta. Warunki nie były może zbyt luksusowe, ale dało się
wytrzymać.
Wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Kupiliśmy bilety trzydniowe ( 300 Kc,
nie wyjeździliśmy tyle, ale to jednak była duża wygoda ) i metrem
dojechaliśmy do ścisłego centrum. Wysiedliśmy na Placu Republiki,
skąd przeszliśmy pięknym bulwarem "Na prikope" do
stacji Mustek. Po drodze wypiliśmy świetną kawę w jednej z kawiarni.
Potem już tylko kawałek dzielił nas od rynku Starego Miasta. Tu
obejrzeliśmy pomnik Jana Husa oraz ratusz ze słynnym
zegarem astronomicznym i ukazującymi się co godzina figurkami dwunastu
apostołów. Przyjemność podziwiania uroków czeskiej stolicy psuły
niestety tłumy innych turystów. Ceny w ścisłym centrum były również
znacznie zawyżone w stosunku do innych miejsc. Z rynku przeszliśmy
pięknymi, wąskimi uliczkami przez Stare Miasto do Rudolfinum, a
potem nadbrzeżem do mostu Karola. Ten symbol Pragi był oczywiście
wypełniony w całości wielojęzycznym tłumem turystów oraz różnego
rodzaju sprzedawców. Przepiękne widoki rozpościerają się z wieży
widokowej ( wstęp płatny ). Stamtąd wróciliśmy do naszego
"miejsca zakwaterowania". Wieczorem, choć lekko padało,
odwiedziliśmy kilka lokali. Ceny piwa w centrum wahają się od 20 do 50
Kc za Pilzner Uruqel. Warto jednak uważać - czasami cena przekąski
np. precelków przekracza cenę samego piwa ...Wracaliśmy piechotą, bo
niestety metro kursuje tylko do godziny 23:00 . |
|
Następny dzień postanowiliśmy poświęcić na
zwiedzenie drugiego brzegu Wełtawy. Niestety pogoda popsuła się - padało.
Mimo to wyruszyliśmy. Przeszliśmy do Muzeum Narodowego, a
później przez Plac Wacława.
Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności ponownego odwiedzenia Starego
Miasta rynku. Przez most równoległy do mostu Karola przeszliśmy
rzekę. Uliczkami przepięknej Małej Strany dotarliśmy ( po
drodze pożywiając się doskonałą pizzą w jednym z licznych
lokali ) do zamku na Hradczanach. Stromym podejściem dotarliśmy
do siedziby prezydenta Czech. Opuszczona flaga wskazywała, że Vaclawa
Havla nie ma obecnie na zamku. Przeszliśmy przez dziedziniec pałacu
prezydenckiego do katedry św. Wita. Wstęp do całego zespołu
kosztuje 120 Kc. Kościół robi duże wrażenie - jest naprawdę piękny.
Przepiękne, zdobione kaplice, podziemia ze szczątkami królów i cesarzy
i 100 metrowa wieża ze wspaniałą panoramą są warte obejrzenia.
Niedaleko katedry znajduje się stary pałac królewski - budowla raczej
skromna. Zarówno kancelaria czeska ( gdzie doszło do drugiej
defenestracji praskiej, czyli wyrzucenia posłów cesarskich przez
zbuntowanych protestantów ), jak i sala Władysławowska ( miejsce
wyboru królów czeskich i zaprzysiężenie prezydentów państwa ) są
raczej skromne. Obok pałacu stoi ładna bazylika św. Jerzego o
czerwonawej fasadzie. Jednym z najczęściej odwiedzanych zabytków jest Złota
Uliczka, gdzie niegdyś mieszkali alchemicy i złotnicy. Niestety tłumy
turystów uniemożliwiają jakiekolwiek podziwianie urody tego miejsca. W
kamieniczkach przy ulicy znajdują się liczne sklepiki sprzedające np.
zbroje rycerskie. na krańcu Hradczanów znajduje się niesamowita
nowoczesna rzeźba czaszki.
Po obejrzeniu Hradu przeszliśmy przepięknymi uliczkami Małej
Strany, aż na wzgórze Petrin. Chcieliśmy wejść na
stojącą tam kopie wieży Eiffla, ale było już późno i zastała
zamknięta. Zjechaliśmy kolejką linową, a potem tramwajem wróciliśmy
do centrum. Po drodze wstaliśmy do "Pod Kielichem",
gdzie przychodził Józef Szwejk - lokalu o ciekawym wystroju, ale
niezbyt taniego ( piwo 50 Kc, tyle samo orzeszki ). Wieczór spędziliśmy
niedaleko naszego hostelu. W knajpce zjedliśmy wspaniałe mięso z
knedlikami ( wraz z piwem około 150 Kc ), a potem jeszcze zaszliśmy na
piwo do lokalu naprzeciwko akademika. |
|
Koniec wycieczki pod względem pogodowym
zapowiadał się nie najlepiej - padało. Przeszliśmy jednak przez Nowe
Miasto do wzgórza Wyszehradzkiego. Znajduje się tutaj ładny kościół
śś. Piotra i Pawła, słynny Cmentarz Wyszehradzki z
grobami wielu zasłużonych osobistości ( Bedrzich Smetana, Antoni
Dworak,Karel Čapek ) oraz rotunda św. Marcina z 1275 r. - jedna z
z najstarszych budowli w mieście. Ze wzgórza przeszliśmy miłymi
uliczkami do centrum kongresowego obok stacji metra Vysehrad.
Rozpogodziło się. Na targu Havelskě ( niedaleko stacji metra
Mustek ) zrobiłem zakupy prezentów ( szkło, drewniane zabawki, kukiełki
to typowe przedmioty sprzedawane w całym mieście ). Postanowiliśmy
pojechać do stacji Staromestska i obejrzeć pozostałości kultury
żydowskiej - cmentarz i synagogi. Niestety okazało się, że za wstęp
do tych obiektów trzeba sporo zapłacić - około 500 Kc. Poprzestaliśmy
zatem na obejrzeniu z zewnątrz dawnej synagogi i cmentarza. Potem
jeszcze pojechaliśmy zobaczyć stację metra Anděl ( miała być
urządzona w stylu socrealistycznym, w sumie nic ciekawego ) oraz poszliśmy
na ostatnie zakupy do supermarketu Tesco w centrum - do domu jednak
należało zawieść takie miejscowe specjalności jak Pilzner, Becharovka,
absynt czy nalewka na ziarnach konopi indyjskiej. Po odebraniu bagaży
pojechaliśmy metrem na dworzec kolejowy. Tym razem pociąg był pełny.
Podróż upłynęła spokojnie i nad ranem byliśmy już w Warszawie. Skończyły
się niestety piękne dni i trzeb było wrócić do rzeczywistości. |
|